Recenzja filmowa: Uwierz w Mikołaja (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Uwierz w Mikołaja (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

W tym roku nie ma „Listów do M.”. Polscy filmowcy jednak nie cierpią próżni, więc już od listopada można w kinach oglądać kolejną około świąteczną historię. W końcu dlaczego nie. Nawet przy galopującym efekcie cieplarnianym, zawsze znajdzie się u nas uroczo ośnieżona sceneria, na tle której idealnie będą się prezentować różne pokolenia utalentowanych aktorów, których też nam nie brakuje. Niestety ostatecznie wszystko rozbija się o tę jedną zasadniczą kwestię. Bo scenariusze tych filmów jak leżały, tak nadal kwiczą.

Można by słusznie zapytać, po co się pcham, skoro łatwo przewidzieć, jak wybrakowany towar dostanę. Otóż tym razem miało być inaczej. „Uwierz w Mikołaja” to ekranizacja książki Magdaleny Witkiewicz pod tym samym tytułem. I chociaż nie jest to może perła literatury, w swoim gatunku sprawdza się bardzo dobrze, bo roztaczając świąteczną aurę, nie stara się zasłodzić czytelnika na śmierć. Wystarczyło to tylko przenieść na ekran. Niestety nie doceniłam scenarzystki Ilony Łepkowskiej, która nawet z „Wojny i pokoju” byłaby w stanie zrobić płaską telenowelę.

Raz mi tylko podczas seansu serce drgnęło, kiedy na ekranie jednocześnie pojawiły się Elżbieta Starostecka i Teresa Lipowska, bo ostatnio obie panie widziałam w filmie z 1969 roku „Rzeczpospolita babska”. Obie nadal wyglądają świetnie i występują tu w jedynym znośnym wątku, koncentrującym się wokół domu spokojnej starości. Z tej okazji na ekranie można zobaczyć m.in.:  Bohdana Łazukę, Dorotę Stalińską i Macieja Damięckiego. Niestety są kompletnie zmarnowani, bo poza kilkoma scenkami w rodzaju „wesołe jest życie staruszka”, scenarzystka nie ma im nic do zaoferowania. Są tu zredukowani do funkcji komediowego przerywnika.

O wiele więcej uwagi poświęca się dwóm pozostałym wątkom, z których każdy jest bardziej kuriozalny od poprzedniego. Agnieszka Więdłocha z rezolutną córką i agresywnym partnerem miała szansę na niecukierkową i niebanalną historię, ale wszystko psuje groteskowy Antoni Pawlicki, którego kreacja przemocowca - alkoholika jest tak przerysowana, że wywołuje salwy śmiechu w kompletnie nieadekwatnych momentach. Ale spokojnie, problemy rozwiążą się same i to poza ekranem. W końcu magia świąt i tak dalej.

To jednak nic w porównaniu z wątkiem romantycznym, w którym między protagonistami nie ma za grosz chemii, jest za to cała masa żenujących dialogów. Jedyne co da się z tego wątku zapamiętać to nachalna reklama pewnej herbaty, którą się pije z uporem maniaka i można tu dostrzec więcej namiętnych uczuć, niż między dwójką bohaterów.

Niemal każda postać jest papierowa i pozbawiona mocy sprawczej, więc trudno się zaangażować, albo przejąć. Nie oczekuję bynajmniej dramatów egzystencjalnych od komedii świątecznej, ale chociaż jeden trójwymiarowy bohater, który nie czeka bezczynnie aż jego problemy same się rozwiążą, mógłby nadać nieco kolorytu tej bladej, infantylnej do bólu zębów historii, w której tylko ładne widoczki się bronią.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Anna Wieczur-Bluszcz

Ocena: 4/10